|
"Świat Druku" - miesięcznik
Archiwum
Rok 2006
Styczeń
Stoi człowiek na przystanku i czeka na autobus. Autobus nie przyjeżdża. I człowiek denerwuje się. Nie dlatego, że autobus się spóźnia, ale dlatego, że ma dylemat: czy ma stać dalej, czy też iść do następnego przystanku. Jeżeli będzie tak stał i czekał, a autobus nie przyjedzie, to straci. Jeżeli zaś pójdzie, a autobus przyjedzie i minie go między przystankami, to też straci. Co robić?
Ma dziewczynka pracę. Praca jest w Warszawie i trwa dziesięć godzin dziennie, a dziewczynka dostaje miesięcznie osiemset czterdzieści złotych. Za wynajęte mieszkanie lub pokój dziewczynka płaci pięćset złotych. Na utrzymanie i resztę ma trzysta czterdzieści złotych. Pracuje tak osiem miesięcy i żal jej to wszystko rzucić i pojechać do domu, do Koluszek. Przecież inwestowała to przymieranie głodem w przyszłą karierę. Jeżeli odejdzie, to może straci awans, który ma zdarzyć się jutro. Jeżeli zostanie, to już niedługo upadnie na ulicy lub skoczy przez okno. Co robić?
Chłopiec ma dwadzieścia sześć lat i ma wkrótce wziąć ślub. Jest z narzeczoną już dziewięć lat, ale dręczą go wątpliwości. Już nie jest pewien, czy ją kocha. To dobra dziewczyna, zna go od lat i wybacza mu wszystkie słabości. Jest wyrozumiała, zaprzyjaźniła się z rodzicami. Jednak spotkał dwa tygodnie temu kobietę, która obudziła w nim wszystkie uśpione marzenia i tęsknoty. Czy ma być tam, gdzie ciepło i bezpiecznie, z panną wygodną jak stare kapcie, czy wyciągnąć ręce w nieznane? Jeżeli zostanie ze swoją partnerką, będzie fantazjował o utraconych możliwościach. Będzie mu coraz bardziej żal, a za ten żal ukarze swoją towarzyszkę, która pozbawiła go szczęścia. Przerzuci odpowiedzialność za swój strach na tę, która go kocha, i będzie ją ranił. Zgorzknieją oboje szybko i będą się wzajemnie męczyć, nim umrą. Albo odejdzie i wda się w burzliwy romans. Miłość skończy się szybko i będzie żałował utraty narzeczonej, która była taka cicha i miła. Co robić?
Każda decyzja niesie ze sobą śmiertelne ryzyko. Nie można jej odwołać, tak żeby dalej wszystko potoczyło się inaczej niż by mogło. Nie będzie wybaczenia i nowego startu.
|
Jest wiosna, rzeką płyną płaty kry. Człowiek przeskakuje z kry na krę i tylko jedno jest pewne – klęska jest w zakresie jego możliwości, nic więcej. Wiadomo, że któryś skok będzie błędny i wpadnie do wody. Nie życzymy mu źle, ale wiemy, że złe ma widoki na przyszłość. Nie można zmienić jego losu.
Kiedy za pięć lat spotkamy się znowu, będziemy mówić o tym, jak głupi byliśmy w styczniu 2006 roku. Miejmy nadzieję, że tak będzie, bo będzie to oznaczało, że czegoś się nauczyliśmy, że jesteśmy mądrzejsi. Wszystko, co teraz robimy, jest głupie z punktu widzenia naszej wiedzy przyszłej. Wszystkie nasze przeszłe decyzje powinny być trochę inne. Ale kiedy je teraz podejmujemy, robimy to w najlepszej wierze. Więc może najlepiej rzucać monetą i niech przypadek decyduje? Może tak byłoby najlepiej.
Napięcie przeddecyzyjne jest bardziej uciążliwe niż napięcie przedmiesiączkowe i choćby z tego powodu warto podejmować decyzje od razu, choć wydaje się, że każdy wybór grozi stratą. Ale jeśli umówimy się, że strata jest nieuchronna, będzie łatwiej. Nic złego się nie stanie, jeśli człowiek będzie tkwił na przystanku, na który nie przyjedzie żaden autobus. Także nic złego nie wyniknie z faktu, że autobus minie go między przystankami. Nie zmieni się nic, jeśli dziewczyna będzie chodzić do beznadziejnej pracy przez najbliższe trzydzieści lat z oczekiwaniem na awans. Też nie będzie źle, jeśli tę pracę natychmiast rzuci i poszuka nowego zajęcia. Można mieć grzeczną żonę i marzyć o gorących romansach, można też spędzić całe życie na tychże gorących (choć stygnących) romansach. To bez znaczenia. Wiele jest dróg, ale wybór tej jednej oznacza stratę wszystkich innych tropów.
To, co mam, jest moim dorobkiem i mogę czerpać z niego radość. Jest też pułapką i kotwicą, która zatrzymuje mnie w miejscu. Wpadam w swoje wygody, w swoje nadzieje, lęki, oczekiwania i boję się je opuścić. Obawa przed stratą hamuje mój rozwój. Trzymam się kupki swoich śmieci, które nazwałem skarbami i boję się, że zmiana może przynieść coś, czego nie będę umiał przyjąć. To będzie sukces lub klęska. Obie tak samo nieznośne. Mam dość, a kelner pyta mnie, czy woda ma być gazowana, czy nie, czy z lodem, czy w pokojowej temperaturze, czy z cytryną, czy bez…
Andrzej Kuśmierczyk, psycholog
|
|
|
|