|
"Świat Druku" - miesięcznik
Archiwum
Rok 2004
Styczeń
Niedobrze się stało. Ustawodawca wpisał mobbing na listę wykroczeń, przestępstw pracodawcy wobec pracownika. Pracodawca odpowiada za każdy przejaw mobbingu, nawet jeśli on sam nie jest podmiotem działań określanych jako mobbing. Niedobrze się stało, ponieważ zjawisko mobbingu, należące do sfery stosunków nieformalnych, jest trudno uchwytne. Wymaga ścisłych definicji, dokładnej prawnej kategoryzacji, a takich ustaleń ustawodawca nie dokonał. Czy takie prawo będzie skutecznie redukowało przejawy mobbingu, czy raczej będzie wprowadzało zamęt i stanie się pretekstem do powstania krzywdzących sporów, wobec których wymiar sprawiedliwości jak zawsze pozostanie bezradny? Raczej to drugie. Jeszcze jedna prawna pułapka, w którą będą schwytane przypadkowe ofiary.
|
Dręczenie pracownika przez przełożonego jest zjawiskiem rzadkim.
Pracodawca ma dostatecznie dużo instrumentów prawnych, które pozwalają mu skutecznie regulować stosunki z zatrudnionym. Jeżeli taki „odgórny” mobbing zdarza się, to wynika raczej z problemów, łagodnie mówiąc, charakterologicznych przełożonego, a nie ze stosunku zatrudnienia. Przykładem może być dyrektor jednego ze specjalistycznych szpitali w Łodzi, który to pan przez cały okres sprawowania swej władzy aktywnie szukał wrogów wśród członków załogi, wdawał się w ciągłe spory, szantażował i zastraszał pracowników, składał pozwy w sądach. Odszedł w niesławie. Wyrządził wiele krzywd, ale po prostu był chory. Rzeczywiście, w takim wypadku potrzebny jest wnikliwy nadzór i zdecydowane postępowanie uzdrawiające. Takie działania mogły być jednak podjęte na gruncie dotychczas istniejącego prawa.
Częściej mobbing przejawia się w relacjach między pracownikiem a niższym i średnim personelem nadzoru (brygadziści, kierownicy). Rozwija się na gruncie bezpośrednich, częstych kontaktów i kształtujących się sympatii i antypatii. Może się zdarzyć, że majster nie lubi pracownika. Ocenia go zbyt krytycznie, przydziela prace szczególnie nieprzyjemne, wypowiada krzywdzące i ośmieszające opinie, zachęca innych, by traktowali ofiarę pogardliwie. Inni pracownicy na ogół chętnie włączają się w te praktyki z dwóch powodów. Po pierwsze, fajnie jest mieć tanią rozrywkę. Po drugie, jeśli X jest wspólnie dręczony, to mam chwilowe poczucie bezpieczeństwa i satysfakcję, że ja nim nie jestem. U podstaw takiego zachowania stoją bezduszność, prymitywizm i strach. Potężne siły, którym ludzie powszechnie podlegają.
Najgorszą i najtrudniej poddającą się korekcji formą mobbingu jest mobbing „poziomy” lub „oddolny”. Stosowany jest wobec współpracowników i osób należących do bezpośredniego nadzoru. Jego przejawy są rozmaite. To różne małe i duże świństwa, których autora nie można ustalić. To może być nagła cisza w pokoju, gdy wchodzi do niego ofiara. Ofiara czuje tę wrogą ciszę, bo przecież wie, że jeszcze przed chwilą koledzy rozmawiali i było wesoło. Gdyby ich zapytać wprost, to powiedzą, że wszystko w porządku, oni nic przecież nie robią. Głupie, ośmieszające żarty, nieudzielanie informacji, udzielanie informacji mylących, niezupełnych lub wieloznacznych, ginące dokumenty czy narzędzia to typowe przejawy „mobbingu poziomego”. Dobrze jest skompromitować kogoś wobec przełożonego, który ma przekonać się, że kolega do niczego się nie nadaje, bo to człowiek niezdara i w dodatku głupi. Im bardziej ofiara stara się wykazać, że to wynik złośliwości kolegów, tym może być śmieszniej. To zabawne obserwować, jak ktoś walczy, a my i tak jesteśmy sprytniejsi. Ofiara jest w matni. Pragnie się uwolnić, ale nie może, bo ta praca to często jedyne źródło dochodów dla całej rodziny. Bezradnie znosi narastające upokorzenia. Może oszaleć lub popełnić samobójstwo (i to się zdarza). Ale śmiesznie.
Ludzie to robią, ale gdybyśmy zapytali dlaczego, nie będą umieli odpowiedzieć. Gdybyśmy opisali im, jak czuje się ofiara, pewnie zawstydziliby się i przestali. Robią to ze strachu. Możliwość utraty pracy dotyczy każdego i jeżeli strach o miejsce pracy (składający się z różnych mniejszych strachów – o wypłatę, o wydajność, o utratę sympatii szefa, o awans) jest dostatecznie duży i przeżywają go wszyscy, przyjmuje on postać nieznośnego napięcia, którego źródło trudno zidentyfikować. Ludzie nie boją się wciąż na poziomie świadomości. Takie przeżycia byłyby nie do wytrzymania i wszyscy zostaliby w domu. Przychodzą jednak do pracy, a przeżywane napięcie redukują przez znęcanie się nad wybraną ofiarą. Może nią być każdy. Każdego można postawić w sytuacjach, w których będzie bezradny. Jeżeli ofiara odchodzi, to szybko znajduje się następna i rzecz dzieje się dalej. To kozioł ofiarny pełniący w grupie ważną funkcję. Ponieważ ona ma najgorzej, to wszyscy mają lepiej i o to chodzi.
Zapis o mobbingu w prawie pracy ma charakter życzeniowy. Równie dobrze ustawodawca mógłby ogłosić ustawę o powszechnej szczęśliwości i karać każdego, kto szczęśliwy nie jest. Mobbingowi i innym patologiom rozwijającym się obecnie w społecznościach pracowniczych skutecznie i realnie może przeciwdziałać tylko tworzenie nowych miejsc pracy i redukcja bezrobocia. Ale, jak wiemy, ustawodawca nie ma zdolności realnego rozwiązywania problemów społecznych.
Andrzej Kuśmierczyk, psycholog
|
|
|
|